W oddanej parafi, erygowanej przez kardynała i poświęconej w części ku czci Jego postaci zebraliśmy się dzisiaj w intencji uczczenia rocznicy urodzin. 1867 rok, 14 maja naznacza początek ziemskiego życia przyszłego kardynała i dębu w Krasiczyńskim ogrodzie, zasadzonego dla upamiętnienia tych narodzin. Koleje życia, los trudny i często niewdzieczny zaowocował dzisiejszym kazaniem księdza proboszcza jednoczącym cnotę męstwa w apostołach Jezusa i kontynuującym ich myśl i apostołowanie kapłanie Adamie.
Wyciągnięty z historii 1936 roku, wątek Konfliktu Wawelskiego, wybijane okna przy Franciszkańskiej i próby odebrania wcześniej nadanego tytułu honorowego Krakowianina i obelgi o zdradę przypomina jak chwiejny jest lud w swych sądach. Nie pierwszy taki moment i nie ostatni w życiu kardynała, jednak nie o pełny zakres krzywd dzisiaj chodzi. Raczej o drogę, nastawienie jakie zostawił w spadku swoim następcom i dalszym pokoleniom i zebranemu w sile 100 tys. osób kondukcie żałobnemu kiedy umierał…
Można pokusić się tutaj o krótkie podsumowanie. Schodził z majętnego piedestału swego rodu i zniżał się do poziomu zwykłego człowieka w potrzebie, w goryczy i osamotnieniu w którym tkwił drugi Polak, sąsiad. Gotowość trwania przy Matce Kościoła za wszelką cenę, również bólu przyjmowania ciosów, także, a może najbardziej bolesnych, z wnętrza narodu. Męstwo, z jakim znosił uderzenia wycelowane w Jego osobę a przez tą drobną postać także w kapłanów, Polaków.
Ten szlak, ufność, że się tak da, posłużył Jego następcy umocnionego doświadczeniami kardynała – błogosławionemu kard. Stefanowi Wyszyńskiemu jako fundament by wytrwać następne kilkadziesiąt lat, tym razem radzieckiej okupacji, który z tym samym nastawieniem kroczył przetartym już jakby szlakiem.
Inny zwyczajny chłopak, którego kardynał Sapieha zauważył, do dzisiaj idzie podobnym szlakiem, choć oszczerstwa i niesprawiedliwości spadają na niego z jeszcze jakby większą intensywnością już po śmierci, a zwykły lud chciałby jakby odebrać mu Jego świetość. Papież Jan Paweł II, bo o nim mowa, chciałoby się powiedzieć również idzie śladami kardynała.
Niech nas uspokoi fakt, że pomimo ataków zwycięża Ta, która zmyślnie drogi ludzi, pozornie niezależnych splata i haftuje na kartach historii przepiękny arras, którego nie powstydziłaby się katedra Wawelska i ku czci której dzisiaj została odśpiewana na zakończenie w przepięknym stylu aria Ave Maria.
2023-V-14 Kraków, kościół św. Kazimierza, Grzegórzki